Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Festiwal w Jarocinie. Zobacz jak się zmieniał!

Jan Jałoszyński
Festiwal w Jarocinie
Festiwal w Jarocinie arch. red.
- Ludzie się prali, ale wszędzie się przecież leją (..) debilni dziennikarze szukali sensacji i pisali jedynie o negatywnych sprawach. I w zasadzie ta debilność do dziś się nie zmieniła - to tylko niektóre wypowiedzi osób, które zobaczyły festiwal w Jarocinie.

Jest 1970r. grupa zapaleńców skupiona wokół jarocińskiego klubu Olimp wpada na pomysł zorganizowania przeglądu muzycznego: Wielkopolskie Rytmy Młodych. Była to pierwsza odsłona jarocińskiego festiwalu.
W takiej formie Festiwal w Jarocinie funkcjonował przez 10 lat. Była to szansa dla początkujących zespołów, ale też rodzaj festiwalowej ucieczki od rzeczywistości. Szybko okazało się, że na festiwalowej mapie Polski Jarocin stał się przystankiem obowiązkowym dla wszystkich miłośników muzyki.

- Kiedyś festiwal w Jarocinie był dla mnie przede wszystkim festiwalem wolności, biorąc pod uwagę realia PRL. Prześladowano mnie np. za długie włosy, czy agrafki w uszach dlatego festiwal w Jarocinie był dla mnie miejscem w którym czułem się swobodnie. Na festiwalu spotykałem ludzi takich jak ja i to było w tym wszystkim najlepsze - opowiada Jarosław Mikołajczyk, dziennikarz muzyczny, uczestnik wielu edycji festiwalu w Jarocinie. Właśnie takie poczucie wspólnoty w dążeniu do wolności w subiektywnej ekspresji stało się podstawą określenia festiwalu w Jarocinie oraz muzyki tam granej mianem fenomenu socjologicznego.

Festiwal w Jarocinie szansą dla młodych artystów.

Pierwsza forma festiwalu w Jarocinie nazywanego wtedy Wielkopolskim Rytmem Młodych była dla zespołów szansą pokazania się szerszej publiczności podczas festiwalu. Z tej okazji korzystała także gnieźnieńska grupa Fan Art. I trzeba przyznać, że robiła to bardzo konsekwentnie, zbierając przy tym wiele nagród, w tym najwyższe wyróżnienie festiwalu w Jarocinie.

- Możliwość zagrania na festiwalu w Jarocinie było niesamowitym przeżyciem dla mnie i moich kolegów. Festiwal w 1971r. przyniósł wyróżnienie i ciepłe przyjecie jarocińskiej publiczności. Drugi raz w Jarocinie zagrałem w 1974r. Graliśmy wtedy mocno, bez kompromisu własne kompozycje przygotowane na ten występ. Zgarnęliśmy wtedy 1 miejsce (nagrodę Złoty Kameleon - przyp. red.), nagrodę dla najlepszego gitarzysty oraz przepustkę na Polskie targi Estradowe. Festiwal w Jarocinie przyczynił sie do tego że nabraliśmy pewności siebie i jako jedni z nielicznych poprzez PAGART (ale bez jego pomocy) opanowaliśmy kluby i bary muzyczne europy zachodniej. Dzięki jarocińskiemu festiwalowi występowaliśmy też często jako support przed czołówką gwiazd lat 70 - opowiada Andrzej Andrzejewski, zespół Fan Art.

Jarocin najlepszy za czasów Waltera Chełstowskiego?

Kolejną formą festiwalu w Jarocinie był Ogólnopolski Przegląd Muzyki Młodej Generacji. Pod taką nazwą festiwal w Jarocinie funkcjonował 3 lata. Następnie festiwal zmienił swoją nazwę i przeniósł się na jarociński stadion i jako Festiwal Muzyków Rockowych funkcjonował już do 1994r.
- Dziś za najciekawsze artystycznie uważa się edycje zrobione przez Waltera Chełstowskiego w latach 80. Jakaś jego zasługa w tym musi być (śmiech) - Tak rozwój festiwalu opisuje Grzegorz K. Witkowski, autor książki "Grunt to Bunt".

Warto zaznaczyć, że właśnie w latach 80 na festiwalu w Jarocinie zaistniała grupa TSA, której wokalistą jest rodowity gnieźnianin - Marek Piekarczyk dziś znany muzyk i członek jury programu Voice of Poland.

Był to rodzaj wrażliwości, który nie używał grzebienia.

W roku 1994 coś się skończyło, coś pękło... Była to ostatnia edycja festiwalu w Jarocinie. Koncerty skończyły się zamieszkami w których interweniować musiała policja. Z późniejszych informacji wynika, że to właśnie służby porządkowe były prowokatorem wszystkich starć na festiwalu w Jarocinie.

Reaktywacji jarociński festiwal doczekał się dopiero w 2005r. Zaczął się proces zmieniania profilu festiwalu. Bardzo trafne podsumowanie całego procesu przekształceń festiwalu w Jarocinie znalazło się w książce "Grunt to Bunt" Grzegorza K. Witkowskiego:
- Moim zdaniem, tak naprawdę to konkurs był podstawą, nadzieją dla młodych polskich kapel, to był ten główny nurt, magnes i sens Festiwalu, a przy okazji były koncerty znanych i uznanych gwiazd. I na pewno ważna była potrzeba buntu, odmienności...Teraz natomiast te proporcje się zmieniły, przegląd jest jakby tylko dodatkiem do koncertu gwiazd, i to jest znak czasów. Wiadomo, że duża nazwa kapeli ściąga ludzi i jest większa szansa, że impreza nie popłynie finansowo - wypowiedź Michała Jelonka, muzyka, uczestnika festiwalu w Jarocinie.

Zobacz jak festiwal w Jarocinie zapowiada się w tym roku!

Festiwal w Jarocinie zmieniał się z czasem a jego formuła jest dziś zupełnie inna od początkowych założeń. Zmieniło się wszystko oprócz opinii na temat samego festiwalu. Niestety Jarocin - szczególnie dla osób niezwiązanych z muzyką - funkcjonuje dziś jako miejsce przede wszystkim niebezpieczne.

- Jeśli mówimy o czasie obecnym, to Walter Chełstowski, w „Grunt to bunt”, określa to co się dzieje w Jarocinie mianem „pikniku rockowego”, a jego piknik nie interesuje. Mnie też. Są od tego różnego rodzaju festyny, dni miast itd. Czy na festynie może być niebezpiecznie? Chyba nie. A kiedyś... Jak ktoś gdzieś dziwnie wyglądał, to przyjmowało się, że tam jest niebezpiecznie. Owszem, bywało, że ludzie się prali, ale wszędzie się przecież leją. Rodzice bali się pozwalać dzieciom na wyjazd do Jarocina, bo debilni dziennikarze szukali sensacji i pisali jedynie o negatywnych sprawach. I w zasadzie debilność do dziś się nie zmieniła, tylko może są większe sensacje obecnie, niż impreza w Jarocinie (śmiech) - opowiada Grzegorz K. Witkowski.

Spłycona forma przegrywa niestety z silną konkurencją.

Dzisiaj festiwal w Jarocinie stracił swoją oryginalność, co wiążę się też z utratą popularności. Spłycona forma przegrywa niestety z silną konkurencją. Rywalizacja komercyjnych festiwali to wyścig po najlepsze line up'y, w którym ginie klimat i poczucie wspólnoty - czyli cały niewykorzystany potencjał festiwalu w Jarocinie.

Wszystkie informację na temat historii jarocińskiego festiwalu zgromadził Grzegorz K. Witkowski w swojej książce "Grunt to bunt". Jest to historia ciekawa, inspirująca dla wszystkich miłośników muzyki. Za sprawą autora sam festiwal w Jarocinie wydaje się jeszcze bardziej ekscytujący, ponieważ jego historię poznajemy oczami artystów oraz uczestników festiwalu.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto