Wybierz region

Wybierz miasto

    Zgłoś komentarz do moderacji

    Któregoś dnia, gdy już niechętnie uznałem wyższość jesiennego przeziębienia nad moim zapałem do pracy - postanowiłem udać się do przychodni. Rzadko tam zaglądam i robię to tylko gdy naprawdę mocno przydusi mnie katar i kaszel. Jeśli nie jest tak źle to nie robię nic - udaję że to kaszel palacza albo problemy z prostatą i staram się jakoś przeczekać. Tym razem jednak była to tzw. "grubsza sprawa". W przychodni - wiadomo - kolejka. Ktoś się wydziera że ma wcześniejszy numerek, inny ktoś że jest kombatantem i wejdzie poza kolejnością... Nic przyjemnego. W kolejce przede mną były wcześniej dwie osoby, obie wyszły szczęśliwe że są już "po". Zaraz wchodzę ja. Czekam... Wtem, w korytarzu pojawia się pani która rzekomo ma silną potrzebę wejść bez kolejki bo idzie tylko "po receptę" i zajmie jej to maksymalnie minutę. Przepuściłem ją bo chciałem być miły. Mija minuta... druga... piętnasta! Po pół godzinie kobieta wyszła a zaraz za nią wyszedł lekarz oznajmiając, że już dzisiaj nikogo więcej nie przyjmie bo musi wcześniej wyjść. Byłem miły, ale jak widać nie zawsze to popłaca.

    KOD

    Polecamy!